poniedziałek, 10 grudnia 2012

Sóweczka

Oglądając zdjęcia wykonane w Puszczy Białowieskiej, fascynował mnie zawsze krajobraz lasu pierwotnego. Stare wiekowe dęby, olbrzymie świerki, a w szczególności gatunki zwierząt, które można tam spotkać. Między innymi żubry, czy sóweczki. Niestety póki co, nie mogę sobie pozwolić na wyjazd na wschodnie rubieże Polski, więc jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Akurat żubry występują w mojej okolicy na zachodnim pomorzu, tak o sóweczce, nic nie słyszałem... Często chodząc po lesie marzyłem aby móc je fotografować i u siebie. Poczuć choć malutką częścią klimat obcowania w puszczy. Nigdy nie sądziłem, że to marzenie się ziści.
W połowie września, wracałem z niezbyt udanych obserwacji rykowiska. Byki odzywały się chimerycznie i ruch na łące był niewielki. Widocznie jeszcze było za wcześnie na nie. Mieliśmy z tatą nadzieje na obserwacje przy księżycu, ale i z tego wyszły z tego nici, bo nagle niebo zaciągnęło się gęstymi chmurami i nic nie zwiastowało zmiany sytuacji. Postanowiliśmy powoli wracać do domu. Do samochodu mieliśmy niezły kawałek drogi, więc w międzyczasie zatrzymaliśmy się posłuchać odgłosów rykowiska. Noc była dość cicha. W oddali stękał byczek i zawył leniwie wilk... jednak tej nocy słyszałem jeszcze jeden dźwięk. Wiedziałem co to jest. Odpowiedział kilkoma gwizdami. Po chwili ptak odzywał już się nad nami w koronie sosny. Oczywiście była to sóweczka! Już wiedziałem nad czym będę pracował w najbliższym czasie. Kolejne wyprawy, ukierunkowane już konkretnie na tego ptaka niestety przyniosły mizerny efekt. To pogoda nie odpowiadała, to sowa się nie odzywała czy nie chciała zejść niżej nad ziemię... Przełom nastąpił niespodziewanie po tygodniu. Wracając do domu, zajechałem jeszcze po drodze poszwendać się po świerkach. Wyszedłem z samochodu, rozejrzałem się i kilka razy zagwizdałem. Jak zwykle w szał wpadła ptasia drobnica, której sóweczka jest postrachem. Początkowo byłem pewien, że to ja spowodowałem ten alarm, ale po chwili udało mi się wyłuskać z mieszaniny dźwięków mysikrólików, zniczków, strzyżyków i sikor ten głos! Tak to była ona. W końcu przyleciała. Szybko wyjąłem z plecaka sprzęt i zaszywam się w świerki. Niestety dojrzenie sóweczki jest nie lada wyczynem. Jest mniejsza nawet od sójki, ale kiler z niej nie lada. W końcu udało się ją wypatrzeć. Usiadła na świerkowej gałęzi. Świetnie kontrastowała z świerkowymi igłami i widać bardzo dobrze, jakie jest z niej maleństwo.
Na szczęście do płochliwych ten ptak nie należy. Kilka kroków i mam ją ciut bliżej.



W międzyczasie sóweczkę odciągał ode mnie pogwizdywaniem inny osobnik. Ale chyba dzięki temu nie było nudy, choć i tak mimo znikomej płochliwości przy tym ptaku nie można się nudzić.










Po tej sesji dałem tym ptakom spokój. To była para sóweczek. Jesień, zajmowanie terytoriów. Niech w spokoju czekają do wiosny, do odchowu młodych...

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz