sobota, 13 października 2012

Zimorodek

Każdy kto często bywa na wodą, nie ważne czy to nad jeziorem, czy rzeka na pewno słyszał lub widział przemykającego szybko nad lustrem wody niewielkiego błękitnego ptaka, odzywającego się charakterystycznym głosem. Jest nim Zimorodek. To dość pospolity ptak, świetny rybak, płetwonurek i lotnik. Poluje na niewielkie rybki, które wypatruje ze swoich "czatowni", czyli patyków znajdujących się przy brzegu. Niejednokrotnie potrafi również zawisnąć wysoko nad taflą i stamtąd z powodzeniem nurkować za rybami. Jego łupem padają nawet żaby, czy inne większe wodne owady.
Generalnie, jeśli już znajdziemy odpowiednie miejsce, często odwiedzane przez zimorodki, sfotografowanie go nie powinno przynieść większych problemów. Za tym ptakiem szaleję od dziecka. Często towarzyszył mi na wyprawach wędkarskich. Fascynowały mnie jego piękne kolory. Brzuszek pomarańczowy, plecy błękitne. Jedyną cechą pozwalającą odróżnić płeć danych osobników, jest dolna nasada dzioba. Jeśli jest cała czarna, mamy do czynienia z samcem, a jeśli delikatnie pomarańczowa jest to samiczka.
Co prawda moja fotograficzna przygoda z tym gatunkiem rozpoczęła się już rok temu, temat ten dopiero delikatnie rozwinąłem w tym roku. Miejsce wytypowałem przypadkowo, bo kiedy łowiąc ryby ten ptak usiadł mi dosłownie na wędce! Chwila ta jednak nie trwała długo, bo szybko się zorientował, że coś tu nie gra, ale przez tą chwilę mogłem dostrzec jaki z niego mikrus. Niestety to już był koniec wakacji i na kolejnych zasiadkach, już nie z wędką a z aparatem, wykonałem jedynie dwa ujęcia. Zaczęła się szkoła, klasa maturalna i czasu na zdjęcia było coraz mniej. Ale nie przejmowałem się bo wiedziałem, że będę miał co robić tego lata. Nie myliłem się i spędziłem kilkadziesiąt godzin pod siatką maskującą wyczekując na zimorodka. Niestety fascynujących przygód z nim nie miałem. Każde jego odwiedziny na specjalnie przygotowanym patyku były wręcz takie same choć nigdy nie nudne i zawsze bardzo mnie cieszyła jego obecność. Kilka pisków, rundka naokoło jeziora i lądowanie na gałęzi. Taki mały wiercipięta. Zabawnie kiwa głową i wypatruje pod wodą rybek. Kiedy już sobie jakąś wypatrzy, chlup w wodę i z powrotem na patyk! Ale już nie z pustym dziobem, choć nieudane polowania również się zdarzały. Złowioną rybkę kilkoma mocnymi uderzeniami o gałąź, uśmierca i połyka w całości. Jeszcze tylko toaleta i dalej w drogę.







wtorek, 2 października 2012

Lelek

     Chociaż tego lata za dużo zdjęć nie wykonałem, muszę je jednak uznać za całkiem udane fotograficznie i obserwacyjnie. Dane mi było jakiś czas spędzić głównie przy dwóch gatunkach. Jeden z nich pospolity, z pewnością każdy kto często jest nad wodą, widział lub słyszał, a mianowicie jeden z piękniejszych i bardziej kolorowych ptaków, mistrz polowania na ryby, tzn rybki - zimorodek. Ale o nim kiedy indziej, bo drugim gatunkiem, już bardziej tajemniczym i spotkanym przez niewielu był lelek. Nocny ptak, świetny lotnik, który po ciemku z powodzeniem poluje na owady. Może przyprawić o zawał, kiedy jadąc nocą przez las, podrywa się z drogi i w ostatniej chwili unika kolizji z samochodem. Preferuje suche tereny, bory sosnowe, wrzosowiska. Dla niektórych może to wydawać się absurdalne, do zakładania lęgu, nie korzysta z żadnych gniazd. Jaja składa bezpośrednio na ściółce, a jedyną ochroną ich w czasie dnia, jest maskujące upierzenie ptaka i bezruch. Dzięki temu idealnie wtapia się w otoczenie, a ucieka jedynie w ekstremalnych sytuacjach, na przykład aby uniknąć nadepnięcia nań.
      Można powiedzieć, że moje fotograficzne zmagania z tym gatunkiem trwały 3 lata, aczkolwiek dopiero w tym roku, udało mi się je w pewnym stopniu zrealizować, głównie za sprawą szczęścia i przypadku niż sprecyzowanych poszukiwań. Oczywiście nie zabrakło i pecha, ponieważ dwa pierwsze spotkania z tym ptakiem mogłem jedynie uwiecznić w swojej pamięci, z powodu braku aparatu. Sprzęt fotograficzny jednak zawsze, ale to zawsze musi być pod ręką, bo nie wiemy co nas może spotkać.
Trzecie i czwarte spotkanie miały miejsce tego samego dnia! Miałem informację, że w tym i w tym młodniku znajduje się samica z dwoma młodymi lelkami. No tak, fajnie, ale jak tu je teraz znaleźć, w tym gąszczu... Oczywiście pobieżne namiary miałem, ale kto chodził w takim młodniku wie o czym mówię. Otoczenie wszędzie praktycznie takie same, brak charakterystycznych miejsc, gąszcz i żar lejący się z nieba utrudniał poszukiwania. I tak krok za kroczkiem, baczne rozglądanie się dookoła i pomoc mojego taty, przyniosła świetny rezultat! Dostrzegliśmy lelka, zanim on dostrzegł nas. Samica siedziała idealnie wtopiona się w otoczenie. Zdradził ją jedynie trochę mniej zamaskowany podlot, który siedział obok niej. Drugi znajdował się pod dorosłym ptakiem, chroniony pewnie przed palącym słońcem.
Oczywiście nie chciałem ich niepotrzebnie niepokoić swoja obecnością i po wykonaniu kilku dokumentujących fotografii, powoli oddaliłem się. Samicy z młodym nie ma sensu tutaj zamieszczać, ale młodego pokazuję, ze względu, że nie każdy pewnie mógł oglądać takiego malucha.
     Drugie spotkanie tego dnia, miało miejsce chwilę później kiedy wracałem już do domu. Otóż jadąc żółwim tempem przez stare, już odnowione z ładnym młodnikiem pożarzysko, dostrzegłem na poboczu odpoczywającego samca! Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Na szczęście aparat leżał na fotelu obok i udało mi się wykonać dosłownie jedno zdjęcie, ponieważ ptak po usłyszeniu migawki zerwał sie...
  ...ale nie odleciał daleko. Usiadł kawałek dalej na patyku. Mam szansę, aby tylko jej nie zepsuć. Zdecydowałem, że nie będę kombinował z przestawianiem auta. Perspektywa z okna nie jest zbytnio ciekawa. Odjechałem dalej, przylgnąłem do ziemi i maskujący trochę przez wrzos, podczołgałem się do luki, w której znajdował się ptak. Delikatnie wychylając głowę, udało mi się wykonać fotografię, z której jestem najbardziej chyba zadowolony, chociaż delikatnie pokąsany przez mrówki.
Temat oczywiście nie jest zakończony, zmierzę się z nim ponownie, ale to już za rok.
Pozdrawiam