piątek, 19 kwietnia 2013

Jeden dzień w Dolinie Noteci

W ostatnią niedzielę wybrałem się ze znajomym na wiosenny rekonesans i obserwacje ptaków w Dolinie Noteci. Naszym celem były stawy rybne, na których spodziewaliśmy się obecności sporej ilości migrujących ptaków.
Dzień wstał mglisty z lekkim deszczem. Początkowo nic się nie zapowiadało na poprawę aury, ale prognozy, sprawdzone dnia poprzedniego nastrajały optymistycznie... Skontrolowane po drodze ścierniska po kukurydzy były noclegownią tysięcy gęsi, jednak kiepska przejrzystość powietrza, wręcz uniemożliwiała obserwacje na większych odległościach. Pierwszym ptakiem, którego zaobserwowaliśmy już na łąkach nadnoteckich, był myszołów włochaty - drapieżny ptak z rodziny jastrzębiowatych, co prawda nielęgowy w Polsce, ale pojawiający się u nas na przelotach i preferujący raczej tereny otwarte. Łatwo do odróżnienia od naszego rodzimego myszołowa zwyczajnego po skokach (łapach), które u myszołowa włochatego, jak sama nazwa wskazuje, są opierzone.
Kiedy dojechaliśmy do celu naszej podróży jak ręką odjął, przestał padać deszcz. Po jakimś czasie niebo zaczęło się przecierać i już w dalszej części naszych obserwacji, niebo całkiem się przejaśniło i już do końca dnia towarzyszyło nam piękne słońce i wysoka temperatura :)
Na pierwszych odwiedzonych przez nas stawach mogliśmy podziwiać między innymi świstuny, nurogęsi, cyraneczki, płaskonosy i rożeńce. Z tego grona najliczniejsze były świstuny, nie wspominając oczywiście o bardziej pospolitych gatunkach - krzyżówki czy łyski. Z tego ogromnego kilkutysięcznego grona ptaków, mojemu towarzyszowi udało się wyłuskać perkoza zausznika. Widziałem go na żywo po raz pierwszy - piękny ptak.  W międzyczasie, nad nami leciały cały czas gęsi - głównie zbożowe oraz białoczelne, ale wśród jednego ze stad zaobserwowaliśmy pięć osobników bernikli białolicych. Na sąsiednim stawie widzieliśmy parę krakw oraz dwie pary bielaczków, niestety trzymających się na dystans, a szkoda, bo to również piękny gatunek, nie tak często obserwowany.
Niespodzianką dla nas, a w szczególności chyba dla mnie był podróżniczek. Bardzo sympatyczny, niewielki ptaszek o pięknie ubarwionym podgardle, dzięki czemu nie można go pomylić z żadnym innym gatunkiem. Kilka osobników towarzyszyło nam jeszcze w innych miejscach :)



 Potem przejechaliśmy kawałek dalej na inne stawy. Tutaj było trochę mniej ptaków i gatunki podobne jak na poprzednim kompleksie. Jeszcze z samochodu zobaczyliśmy rudzika, który okazał się praktycznie niepłochliwy i pozwolił się obfotografować prawie z każdej strony. Musze przyznać, że to był naprawdę cierpliwy model, jednak nie umiał wybierać ładnych miejsc, z których nam pozował do zdjęć ;)





To był bardzo fajnie spędzony dzień, za co podziękowania dla mojego "przewodnika" po jakże ciekawej i urozmaiconej przyrodniczo, Dolinie Noteci :)

Pozdrawiam
SW

czwartek, 18 kwietnia 2013

Ostatnie tchnienie zimy

Początek marca zapowiadał wczesną wiosnę. Wysokie jak na ten miesiąc temperatury oraz ostre słońce zwiastowały rychłe ocieplenie... Nic bardziej mylnego! Momentalnie zasypało, zawiało i przymroziło! Taka figa... - powiedziała zima :) Śnieg padał dwa dni, ale został na gruncie do pierwszych dni kwietnia. W Święta Wielkanocne zamiast wyjść na dwór i cieszyć się rześkim wiosennym powietrzem i śpiewem ptaków, zmuszeni byliśmy brnąć w śniegu z koszyczkiem wielkanocnym do kościoła.

Ptaki lecące do nas z cieplejszych regionów też musiały trochę przystopować, a te co się pospieszyły zastały biały świat. Sikory w przydomowym karmniku wzmogły swój ruch. Apetyt im dopisywał niesamowity, a mi portfel chudł w oczach po każdej wizycie w sklepie po słoninę :) Musiało być im naprawdę ciężko, bo pojawiło się więcej czubatek i sosnówek, które zazwyczaj stroniły od ogrodowego karmnika lub pojawiały się sporadycznie i raczej bliżej ściany lasu.




Miłym gościem, który też bardzo zgłodniał przez tą zimę był kowalik. Sympatyczny ptak, ale ma władczy charakter, bo rzadko mógł znieść obecność innych ptaków razem z nim w karmniku :)



Przy okazji odwiedziłem też okoliczne jezioro. Było jeszcze skute lodem i od znajomych słyszałem, że bobry zaczynają tam żerować już od wczesnych godzin popołudniowych. Postanowiłem to sprawdzić. Mieli rację. Jeszcze z auta zobaczyłem trzy bobry na brzegu. Fajnie się prezentowały z tej odległości na tle olsowego lasu.


Poszedłem zobaczyć, czy jest jakieś miejsce nadające sie na zasiadkę. Znalazłem fajną kładkę, z której mogłem wygodnie obserwować i fotografować bobry.
Nazajutrz po południu pojechałem tam ponownie, ale już z zamiarem fotografowania. Rozłożyłem się wygodnie na kładce i rozsiadłem się na ławce. Uwzględniając średnią płochliwość tego gatunku, zrezygnowałem z siatek maskujących, ale uwzględniłem mianowicie jednego :) Mimo, że to przełom marca i kwietnia to jeszcze trwa zima, a do tego wiał akurat przenikliwie zimny wiatr, to ja ubrałem się raczej lżej, bardziej wiosennie - jakbym jechał na podchód, a nie na kilkugodzinną zasiadkę... Chciałem wracać po kilkudziesięciu minutach, ale schowałem się za statyw i wiało jakby trochę mniej hehe ;) Tak naprawdę było zimno jak nie powiem co! Skuliłem się tak na tej kładce z dala od aparatu i wpatrywałem się martwym wzrokiem w lód. Nieopodal w niewielkim przeręblu dostrzegłem ruch wody i nagle wychyliła się zeń głowa wydry! Wydra rozejrzała się na boki, zaczerpnęła powietrza i zanurkowała. Ja oczywiście wtedy siedziałem nieruchomo, bo sięgając szybko do aparatu i tak bym nic nie zdziałał. Nie minęło kilka minut, gdy ponownie zobaczyłem ruch wody w przeręblu. Teraz byłem już przygotowany i wystarczyło tylko schylenie głowy do wizjera. Wydra wyjrzała i zaciekawiona migawką, spoglądała przez kilka sekund w moim kierunku. Mi to wystarczyło do wykonania kilku ujęć. Na ostatnim podczas głośnego zaczerpnięcia powietrza, pokazała nawet swoje ząbki ;)



Bobry pojawiły się trochę później niż były poprzedniego dnia . Szkoda też, że zawsze siedział tylko jeden na brzegu i obgryzał kłącza grzybienia białego. Łatwo można było rozpoznać poszczególne osobniki po ubarwieniu. Jeden był niesamowicie czarny. Jak smoła dosłownie!




Mało urozmaicona i niewielka "scena" i leniwi aktorzy niestety nie pozwoliły na większy repertuar ujęć :)

Tak oto zakończyłem zimowo sezon 2012/13. Ogólnie jestem z niego zadowolony, ale zawsze jakiś niedosyt co do pewnych tematów pozostaje. Będzie co robić za rok... niecały rok ;)

Pozdrawiam
SW