czwartek, 18 kwietnia 2013

Ostatnie tchnienie zimy

Początek marca zapowiadał wczesną wiosnę. Wysokie jak na ten miesiąc temperatury oraz ostre słońce zwiastowały rychłe ocieplenie... Nic bardziej mylnego! Momentalnie zasypało, zawiało i przymroziło! Taka figa... - powiedziała zima :) Śnieg padał dwa dni, ale został na gruncie do pierwszych dni kwietnia. W Święta Wielkanocne zamiast wyjść na dwór i cieszyć się rześkim wiosennym powietrzem i śpiewem ptaków, zmuszeni byliśmy brnąć w śniegu z koszyczkiem wielkanocnym do kościoła.

Ptaki lecące do nas z cieplejszych regionów też musiały trochę przystopować, a te co się pospieszyły zastały biały świat. Sikory w przydomowym karmniku wzmogły swój ruch. Apetyt im dopisywał niesamowity, a mi portfel chudł w oczach po każdej wizycie w sklepie po słoninę :) Musiało być im naprawdę ciężko, bo pojawiło się więcej czubatek i sosnówek, które zazwyczaj stroniły od ogrodowego karmnika lub pojawiały się sporadycznie i raczej bliżej ściany lasu.




Miłym gościem, który też bardzo zgłodniał przez tą zimę był kowalik. Sympatyczny ptak, ale ma władczy charakter, bo rzadko mógł znieść obecność innych ptaków razem z nim w karmniku :)



Przy okazji odwiedziłem też okoliczne jezioro. Było jeszcze skute lodem i od znajomych słyszałem, że bobry zaczynają tam żerować już od wczesnych godzin popołudniowych. Postanowiłem to sprawdzić. Mieli rację. Jeszcze z auta zobaczyłem trzy bobry na brzegu. Fajnie się prezentowały z tej odległości na tle olsowego lasu.


Poszedłem zobaczyć, czy jest jakieś miejsce nadające sie na zasiadkę. Znalazłem fajną kładkę, z której mogłem wygodnie obserwować i fotografować bobry.
Nazajutrz po południu pojechałem tam ponownie, ale już z zamiarem fotografowania. Rozłożyłem się wygodnie na kładce i rozsiadłem się na ławce. Uwzględniając średnią płochliwość tego gatunku, zrezygnowałem z siatek maskujących, ale uwzględniłem mianowicie jednego :) Mimo, że to przełom marca i kwietnia to jeszcze trwa zima, a do tego wiał akurat przenikliwie zimny wiatr, to ja ubrałem się raczej lżej, bardziej wiosennie - jakbym jechał na podchód, a nie na kilkugodzinną zasiadkę... Chciałem wracać po kilkudziesięciu minutach, ale schowałem się za statyw i wiało jakby trochę mniej hehe ;) Tak naprawdę było zimno jak nie powiem co! Skuliłem się tak na tej kładce z dala od aparatu i wpatrywałem się martwym wzrokiem w lód. Nieopodal w niewielkim przeręblu dostrzegłem ruch wody i nagle wychyliła się zeń głowa wydry! Wydra rozejrzała się na boki, zaczerpnęła powietrza i zanurkowała. Ja oczywiście wtedy siedziałem nieruchomo, bo sięgając szybko do aparatu i tak bym nic nie zdziałał. Nie minęło kilka minut, gdy ponownie zobaczyłem ruch wody w przeręblu. Teraz byłem już przygotowany i wystarczyło tylko schylenie głowy do wizjera. Wydra wyjrzała i zaciekawiona migawką, spoglądała przez kilka sekund w moim kierunku. Mi to wystarczyło do wykonania kilku ujęć. Na ostatnim podczas głośnego zaczerpnięcia powietrza, pokazała nawet swoje ząbki ;)



Bobry pojawiły się trochę później niż były poprzedniego dnia . Szkoda też, że zawsze siedział tylko jeden na brzegu i obgryzał kłącza grzybienia białego. Łatwo można było rozpoznać poszczególne osobniki po ubarwieniu. Jeden był niesamowicie czarny. Jak smoła dosłownie!




Mało urozmaicona i niewielka "scena" i leniwi aktorzy niestety nie pozwoliły na większy repertuar ujęć :)

Tak oto zakończyłem zimowo sezon 2012/13. Ogólnie jestem z niego zadowolony, ale zawsze jakiś niedosyt co do pewnych tematów pozostaje. Będzie co robić za rok... niecały rok ;)

Pozdrawiam
SW


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz