Dzień wstał pochmurny, nic nie wróżyło zmiany pogody, ale koło południa niebo zaczynało się lekko przecierać. Była szansa na odrobinę słońca, tak pożądanego w fotografii. Latem o tej porze jest okropna "patelnia" i nie było by mowy o żadnych zdjęciach o tej porze. Zimą jednak światło nie jest takie ostre, słońce nie jest tak wysoko nad horyzontem. Dzisiaj ponadto delikatne chmury lekko przygaszały promienie świetlne, było wręcz idealnie. Nie mogłem zmarnować okazji i wyszedłem z domu posiedzieć chwile przy karmniku. Pierwszym gościem na gałązce była najbardziej wyczekiwana przeze mnie sosnówka.
Oczywiście nie mogło zabraknąć mojej ulubionej sikory.
Czubatka
Fotografowanie sikor tak mnie pochłonęło, że nie zwróciłem uwagi na to co się działo za moimi plecami. W młodniku grasowała zgraja raniuszków! To moje pierwsze z nimi spotkanie. Nic więc dziwnego, że wcześniej nie wyłuskałem ich głosów z tła... Zdjąłem obiektyw ze statywu i podszedłem do brzóz, na których widziałem żerujące raniuszki. Strasznie ruchliwe ptaki. Nie wytrzymają w jednym miejscu dłużej niż kilka sekund. Strasznie żałuję, że nie wykryłem ich obecności wcześniej, bo żerowały nisko nad ziemią i miałbym szansę na ciekawe ujęcia... No trudno. Trzeba uważniej słuchać na przyszłość. Notabene bardzo sympatyczne ptaszki, choć miałem jedynie krótką okazję je poobserwować.
Pozdrawiam
Jak zwykle bardzo dobre fotografie...Pozdrawiam Ciebie i Wałcz co rok jadąc na urlop przez Wałcz przejeżdżam. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPrzemysław WIŚNIEWSKI
Raniuszki bardzo lubię. Raz obserwowałam zaloty. I to była taka uczta dla oczu, że nie zauważyłam, kiedy nadmiernie przemarzłam. Rzeczywiście, ich szybkość przemieszczania sie jest błyskawiczna! Joanna Jakuszyk
OdpowiedzUsuń